Beton, granit, szkło i stal – surowe materiały w kosmicznych wnętrzach. 400 metrów kwadratowych i pomieszczenia wysokie jak dworzec kolejowy. Taki projekt może robić wrażenie. Zrealizowali go Monika i Adam Bronikowscy z Hola Design dla małżeństwa z trójką dzieci. Głównym założeniem było stworzenie otwartej przestrzeni, która będzie jednoczyć, nie dzielić.
Salon jest jak kosmos w miniaturze: dominują czerń kominka i szarości ścian, które pociągnięte są tynkiem imitującym beton. Na ich tle wiszą lampy przypominające układ planet. Dębowa boazeria łagodzi ascetyczność wykorzystanych materiałów – deski o grubości 5 x 15 cm zainstalowano na stalowych profilach, żeby się nie wygięły, wieczorem przenika spomiędzy nich miękkie bursztynowe światło, ocieplając ostry rysunek salonu.
Cały parter domu jest otwarty. Osie widokowe zaprojektowano w taki sposób, by domownicy „widzieli się nawzajem”. Hol przechodzi więc w salon, salon w jadalnię (tu ciekawy akcent: za szklaną ścianą znajduje się mini ogród japoński). Jadalnia widzi się z kolei z kuchnią, a z tej wchodzimy od razu na schody prowadzące do części prywatnej na piętrze. I nawet tu, gdy staniemy przy szklanej balustradzie, możemy z wysokości 4 metrów ogarnąć wzrokiem cały parter z pyszniącym się na środku narożnikiem Malta firmy Olta, (nie jest już dostępny w ofercie, zastąpiły go sofy Luxor oraz Dakar, równie proste, bez poduszek, z funkcją relaksu).
Dom zaprojektowany przez Hola Design skrywa też kilka tajemnic. Na przykład ukryte w belkowanej ścianie drzwi do spiżarni. Albo trzecią kondygnację, którą dzieci chwalą się przed kolegami ze szkoły: w suficie przy drzwiach do sypialni jest mały właz, po opuszczeniu schodków wchodzi się do 120-metrowego pomieszczenia, które dzieci przerobiły sobie na plac zabaw. I to się nazywa kosmos!